czwartek, 5 marca 2015

Szaleństwo

Moja systematyczność powala... Dziś jest do dupy... Wczoraj też było... I przedwczoraj... Wcześniej też nie było dobrze, ale umiejętnie się maskowałam. Nawet przed samą sobą. Dopiero jak popatrzę wstecz, na poprzedni miesiąc, widzę, że chyba bardzo chciałam, żeby było dobrze, wmawiałam to sobie i wszystkim dookoła. I niestety taka afirmacja nie działa. Jestem zagubiona. Pod stertą zaległych rzeczy do zrobienia, aktualnych, oraz tych do zrobienia w przyszłości. Nie radzę sobie. Nie pomagają zrobione listy, wewnętrzna walka... Zmuszam się nawet, żeby zrobić ten wpis. Czy to, że piszę, można zaliczyć jako sukces? Mam ich tak mało, że zadowalam się ochłapami. Hop - wstawiłam pranie - Hurra! Zrobiłam obiad - Fanfary! Dlaczego nie może być normalnie? Czemu jestem taką ofiarą losu? Chciałabym być taka, jak kiedyś... Przebojowa, wszystko ogarniająca... Zaraz... a może to były tylko epizody manii?
Więc kim jestem?
Jaka jestem naprawdę?
Czy jestem zdefiniowana tylko przez chorobę?
Nie ma prawdziwej mnie?