czwartek, 5 marca 2015

Szaleństwo

Moja systematyczność powala... Dziś jest do dupy... Wczoraj też było... I przedwczoraj... Wcześniej też nie było dobrze, ale umiejętnie się maskowałam. Nawet przed samą sobą. Dopiero jak popatrzę wstecz, na poprzedni miesiąc, widzę, że chyba bardzo chciałam, żeby było dobrze, wmawiałam to sobie i wszystkim dookoła. I niestety taka afirmacja nie działa. Jestem zagubiona. Pod stertą zaległych rzeczy do zrobienia, aktualnych, oraz tych do zrobienia w przyszłości. Nie radzę sobie. Nie pomagają zrobione listy, wewnętrzna walka... Zmuszam się nawet, żeby zrobić ten wpis. Czy to, że piszę, można zaliczyć jako sukces? Mam ich tak mało, że zadowalam się ochłapami. Hop - wstawiłam pranie - Hurra! Zrobiłam obiad - Fanfary! Dlaczego nie może być normalnie? Czemu jestem taką ofiarą losu? Chciałabym być taka, jak kiedyś... Przebojowa, wszystko ogarniająca... Zaraz... a może to były tylko epizody manii?
Więc kim jestem?
Jaka jestem naprawdę?
Czy jestem zdefiniowana tylko przez chorobę?
Nie ma prawdziwej mnie?

piątek, 9 stycznia 2015

Trochę pozytywniej

Chyba mam najgorsze już za sobą. Tym razem. Przeraża mnie myśl, że będę się ciągle bać, że niedługo znowu będę przeżywać to samo... Niestety to nie depresja... nie przejdzie.
Choć jestem już w miarę dobrym humorze, moje życie ruszyło do przodu, to gdzieś tam z tyłu głowy mam upchane te czarne myśli. Czasem ucieknie jedna lub dwie, ale daję sobie z nimi radę.

Będąc w totalnej rozsypce, jeszcze w grudniu, podjęłam decyzję o założeniu jednoosobowej firmy. Wkręciłam się w to niesamowicie. Znalazłam pierwszą klientkę, zrobiłam stronę internetową... I zaczęły dziać się cuda. Zaczęło być coraz lepiej. Mimo kilku wieczorów, kiedy demony mnie ogarniały z całą siła i tłumaczyły, że kolejna rzecz, której się chwytam, to bezsens, jakoś daję radę. Zaczęłam robić plany na przyszłość. Będziemy się przeprowadzać z naszej wioski do dużego miasta. Dzieje się!
Boję się. Zmian. Że będą wyzwalaczem dla manii. Albo kolejnej depresji. Nie wiem. Uważnie się obserwuję. Stawiam małe kroki, choć chciałabym wszystko już teraz zaraz. Ale wiem, że to niebezpieczne. A poza tym, chciałabym w końcu zrobić coś porządnie. Po kolei. Żeby każdy krok był przemyślany i prawidłowy.
Wróciłam od nowego roku do treningów. Było ciężko. Jest ciężko. Przyzwyczaić na nowo mięśnie do wysiłku... ale to też sprawia, że czuję się lepiej. Naturalne antydepresanty.

Tak teraz sobie myślę, że gdyby nie ta choroba, moje życie byłoby inne... Wiem, banał. Ale tym razem myślę o tym w pozytywny sposób. Walczę o siebie i się nie poddam. Poznaję siebie tak, jak mało kto. Kto wie, czy w zwykłym życiu bym tak zgłębiała wiedzę o sobie i o wszystkich mechanizmach w ludzkich zachowaniach... Dziś patrzę na to tak, że nie ma tego złego...